03/2019
Otwarte Ramiona Mojego Camino
« Starsze wpisy | Nowsze wpisy » |
Tamara Frączkowska :: 28.03.2019 21:10
Norte... i znowu zachwycający Antonio Gaudi
Dzisiaj zestawienie moich miejsc noclegowych na odcinku od Porugalete do Comillas. To odcinek już mniej stromy niż Irun – Bilbao, ale także wymagający. Od razu powiem: jeżeli możecie omijajcie z daleka albergue municypaine w El Potarron Pomimo tego, że jest przyjemnie położone, przyjaźnie zaprojektowane to brak w nim dobrego hospitalero. Albergue było brudne (na szczęście bez żadnych insektów), a o fizelinowe prześcieradło (za 1,5 euro) musiałam prawie „zawalczyć”. Św. Jakub, pewnie chcąc mi wynagrodzić te kiepskie warunki, poznał mnie tu z Sophie z Niemiec Z Sophie szłyśmy dalej - czasem razem, czasem oddzielnie, żadna żadnej nie narzucała swojego towarzystwa, ale w kolejnych albergue trzymałyśmy się razem. Sophie wprost zarażała swoim optymizmem i przekonaniem, że na Camino wszystko układa się dobrze. Rozstałyśmy się, po bardzo serdecznym pożegnaniu, w Santander – Sophie wróciła do domu. A ja - dwa albergue dalej, w Comillas, spotkałam dwie sympatyczne Polki Agnieszkę i Anię, które szły swoje pierwsze Camino. Ach, jak miło było znowu porozmawiać, przy menu del Peregrino, po polsku. Zaczęły w Santander, nie miały zbyt dużo czasu więc przekonałam je, żeby doszły do cudownego Oviedo, do wspaniałej Katedry San Salwador, bo to piękne miejsce na zakończenie Camino. A teraz spis moich noclegów.
PORTUGALETTE: albergue municypalne, 6 euro, duża sala, czysta, mili hospitalero
ONTON: albergue prywatne, bardzo klimatyczne, 12 euro, można wykupić bardzo smaczne posiłki (tylko wegetariańskie), opłata donativo. Można też zaprzyjaźnić się z super psem, który kocha wszystkich pielgrzymów. Jednak najbardziej kocha, swojego pana, z którym wędruje szlakami Camino.
EL PONTARRON: albergue municypalne, donativo (plus 1,5 euro prześcieradło). Tego albergue nie polecam
LAREDO: albergue przyklasztorne, cudowna atmosfera, 7 euro, wspólny posiłek, wieczorne opowieści z zakonnicami przy muzyce, warto zatrzymać się tutaj.
NOJA: z Laredo do Noja płyniemy łódką z pięknej plaży, hotel 30 euro; jest tu prywatne albergue, ale zauważyłam je dopiero, gdy wieczorem spacerowałam po Noja
GUEMES: albergue prywatne, donativo (spanie + 3 posiłki). To bardzo szczególne albergue. Zajmuje duży teren i może przyjąć ok. kilkuset pielgrzymów. Pomimo tego daje poczucie intymności i spokoju. Smaczne jedzenie.
SANTANDER: dopływamy łódką, z której widać piękną panoramę Santander, albergue municypalne 12 euro (drogo, a albergue średnie)
BOO DE PIELAGOS: albergue prywatne, bardzo miła atmosfera, 12 euro (spanie z pościelą, śniadanie, + 11 euro dinner), warto tutaj zatrzymać się. Stąd pociąg do Mogro (ok. 5 km), który pozwala na ominięcie mostu kolejowego – niektórzy idą mostem, ale to raczej nierozsądne
SANTILANA DEL MAR: albergue municypalne, 6 euro
COMILLAS: albergue municypalne, 6 euro, przyjemne
Ten odcinek zakończyłam zwiedzaniem niezwykłego domu El Capricho, zaprojektowanego przez Antonio Gaudiego. Niewiarygodnie fantazyjna architektura - botaniczna; śliczny ogród
Tamara Frączkowska :: 22.03.2019 19:31
Camino Norte Family
Moja opowieść o Camino del Norte mogłaby być opowieścią o ludziach, o współpielgrzymach, o współalbergowiczach. Już w pierwszym dniu, w Irun, poznałam holenderskie małżeństwo Emmę i Emila, a potem spotkaliśmy się w następnym albergue w Pasaj de San Juan (Baskowie zawsze poprawiają na baskijską nazwę miejscowości Pasai Donibane)
W albergue w Pasai Donibane poznałam jeszcze Helen (Holenderkę mieszkającą w Wlk. Brytanii) i Silke i Marion z Niemiec.
Sympatyczne rozmowy, oglądanie swoich plecaków i śpiworów i… nogi Emila. Emil pośliznął się w drodze i bardzo boleśnie obtarł i nadwyrężył nogę (nie obeszło się bez lekarza!). Rano, jak zawsze wzajemne: Buen Camino! i… nieoczekiwane ponowne spotkanie w hostelu w San Sebastian. I tak już było do Bilbao. Wychodziliśmy oddzielnie, spotykaliśmy się gdzieś po drodze, w przydrożnym barze na cafe con leche i odnajdywaliśmy się w kolejnych albergue.
Dwukrotnie, gdy wiedzieliśmy, że może być problem z miejscem w albergue (Mutriku i Geretiz-Eskerike), rezerwowaliśmy sobie miejsca. Nawiązała się między nami serdeczna więź i bardzo cieszyliśmy się na kolejne spotkania w albergue. Wspólne posiłki i opowieści z drogi bardzo nas zbliżyły.
Tak narodziła się grupa Camino Norte Family Po 10 dniach wędrówki, gdy doszliśmy do Bilbao, nasze drogi rozeszły się. Moi przyjaciele mieli już ochotę na… odrobinę luksusu i poszli spać do hotelu. Tylko ja jedna spałam w albergue municypalnym.
Czułam się trochę osamotniona, ale w albergue spotkałam Piotra z Gdańska i to trochę poprawiło mi nastrój. Można też powiedzieć, że „odpoczęłam językowo” Z moją Camino Norte Family porozumiewałam się oczywiście po angielsku i było to dla mnie nieco… męczące Z Piotrem mogłam pogadać po polsku, a do rozmowy dołączył bardzo sympatyczny, młody Szwajcar Eliasz, który nieźle radził sobie po polsku bo… miał dziewczynę Polkę! Z Bilbao wyruszyłam więc bez swojej Camino Norte Family, ale św. Jakub postawił kolejnych serdecznych ludzi na moim Camino!