05/2023
Otwarte Ramiona Mojego Camino
« Starsze wpisy | Nowsze wpisy » |
Tamara Frączkowska :: 27.05.2023 20:07
W Santiago de Compostela i… nie tylko!
Początek października 2022 - jestem w Santiago de Compostela, po przejściu Camino Portugalskiego z Porto. Do wylotu mojego samolotu z Porto do Polski mam jeszcze 6 dni. Mam więc dużo czasu, żeby nacieszyć się dojściem do Celu. Czuję radość, że doszłam, że pomimo obaw, dałam radę. Dojście do Santiago de Compostela w Roku Jubileuszowym św. Jakuba 2023 było dla mnie wielkim przeżyciem. Patrzyłam na jasną, pięknie odrestaurowaną Katedrę i przypominałam sobie jak wyglądała, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy w życiu w 2013 roku.
Katedra w 2022 roku i, przed restauracją, w 2013 roku. Różnica jest ogromna!
Do Katedry weszłam przez Drzwi Święte.
Z zachwytem patrzyłam na jej pięknie odrestaurowane, w pastelowych barwach, wnętrze.
I to co najważniejsze, złocisty św. Jakub na ołtarzu i maleńka srebrna trumna z szczątkami Apostoła.
Na ołtarz nie można niestety już wchodzić. Nie można przytulić się do św. Jakuba dziękując mu za opiekę w Drodze. Cóż, trudno. Pamiętam ten piękny moment z 2013 roku - przypomina mi o nim zrobione wtedy zdjęcie.
Wzruszenie na Mszy dla pielgrzymów jest zawsze ogromne. Szybujące botafumeiro (po celtycku to znaczy wydzielający dym) potrafi wzruszyć do łez! Niezwykłe, pozostające w sercu na zawsze, przeżycia.
Włóczenie się przez 2,5 dnia po Santiago było cudowne. Odkrywałam nowe zakamarki tego pięknego miasta i po raz kolejny zachwycałam się tymi, które już znałam.
Wiele radości sprawiły mi spotkania z moimi caminowymi przyjaciółmi z Polski, którzy właśnie doszli do Santiago.
Grupkę serdecznych znajomych z Gdańska, z którymi przeszłam sporo kilometrów na polskich Drogach św. Jakuba, spotkałam w Seminario Menor. Poszłyśmy razem na spacer i na pyszny obiad i dzieliłysmy sie wrażeniami z naszych Camino. Koleżanki szły Camino Primitivo.
Spotkałam się również z wyjątkowo doświadczonym Caminowiczem Andrzejem z Elbląga, z którym razem działamy w Elbląskim Klubie Przyjaciół Pomorskiej Drogi św. Jakuba. Spędziliśmy razem piękne popołudnie!
Byłam szczęśliwa, że mam wystarczająco dużo czasu, aby pojechać do mojej ukochanej Muxia. W 2016 roku szłam piękną drogą z Finisterra do Muxia. Pamiętam, że wtedy Muxia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Teraz było podobnie - chociaż w jednej z restauracyjek dostałam najgorszą zupę gallego jaką jadłam kiedykolwiek! Nic to! Ale za to lekko słonkawy sernik był pyszny.
Sztormowe wybrzeże Oceanu Atlantyckiego, spienione fale zalewające ogromne kamienie, które (jak mówi legenda) są pozostałością łodzi, którą przypłynęła tu Matka Boska, zachęcając św. Jakuba do dalszej misji chrystianizacyjnej.
Po Mszy w kościółku Nuestra Senora de la Barca, pomimo ostrego wiatr, długo obserwowałam piękny zachód słońca.
Tak, Muxia to moje ukochane miejsce! Czy jeszcze tu wrócę?
Pożegnałam Muxię, pożegnałam Santiago, pożegnałam Portugalię i Porto i szczęśliwa wróciłam do domu. A już wkrótce znowu wróciła caminoza i myśl: którą z Dróg wybrać jako następną? Bo ta tęsknota nigdy się nie kończy! Też tak macie? Buen Camino!
Tamara Frączkowska :: 24.05.2023 21:01
Z Padron do Santiago (Camino Centralne)
4 października 2022, po przejściu 300 km pięknym Camino Portugalskim, po raz czwarty w życiu, weszłam do Santiago de Compostela!
Droga z Padron do Santiago to około 30 km. Zaraz po wyjściu z Padron dochodzimy do Iria Flavia – miejsca w niezwykły sposób związanego ze św. Jakubem. Chociaż kościół był zamknięty, to spokój tego miejsca i świadomość jego historii, były dla mnie niezwykłym przeżyciem.
Z niedowierzaniem obserwowałam, jak wielu pielgrzymów mijało to miejsce zupełnie obojętnie
Dalej szłam dość ładną drogą, dobrze oznakowaną - chociaż było sporo kluczenia wśród uliczek malutkich wioseczek, a czasami wręcz „ocierałam” się o prywatne domki i tarasy.
Potem weszłam na piękną, momentami troszkę stromą, leśną drogę - wokół roztaczał się niezwykły zapach mięty.
Na nocleg zatrzymałam się w skromnym, ale klimatycznym prywatnym albergue (18 euro, z pościelą) w A Framello Teo. W 12-osobowej sali stało sześć piętrowych łóżek, ale hospitaliero był tak miły, że zajęte były tylko dolne łóżka, a kolejni pielgrzymi spali już w innej sali.
Obok mnie spała młoda Ukrainka. Na Camino spotkałam już wcześniej trzy Ukrainki i jednego Ukraińca. Szczególniewzruszające było spotkanie z lekarką Danielą, która zaraz po wybuchu wojny, wywiozła z Kijowa rodziców i dzieci do rodziny do Polski, a sama wróciła do ogarniętej wojną Ukrainy. To Camino było dla nie swoistą terapią i chwilą wytchnienia od wojennej traumy.
Na parterze albergue był bar z ogrodem, gdzie zjadłam pyszny obiad w miłym towarzystwie, poznanej w Valenca, bardzo sympatycznej Heidi.
Przez Internet zarejestrowałam się w Biurze Pielgrzyma w Santiago i otrzymałam kod QR pozwalający na szybkie wejście do Biura – to nowość wymuszona przez pandemię.
Na drugi dzień rano wszyscy wyszli bardzo wcześnie. Ja i Portugalka Marta wyszłyśmy jako ostatnie. Na ulicy było dość jasno, ale gdy skręciłyśmy na ścieżką wśród drzew, zrobiło się nieprzyjemnie ciemno i bardzo pusto Szłyśmy z latarką i cieszyłyśmy się, że idziemy razem. Za 2 km miał być bar, a my byłyśmy bardzo spragnione śniadania. Baru jednak nie było, ale była stacja benzynowa - była więc kawka i czekoladowa babeczka. Gdy zrobiło się jaśniej, Marta poszła szybciej, a ja szłam w swoim, nieco wolniejszym tempie. I dosłownie po kwadransie stanęłam przed barem i było super śniadanko
Te ostatnie kilometry przed Santiago były trochę męczące, bo teren często był pofałdowany. Pielgrzymów sporo, ale przed Santiago to oczywiste. Takich „wielbłądów” z plecakami jak ja było jednak niewielu.
Do Santiago weszłam szerokimi ulicami, przy których stały nowoczesne budynki – z tej strony do Santiago jeszcze nie wchodziłam.
Szłam... i nagle rozpoznałam, gdzie jestem – to piękny Park Alameda w którym przywitały mnie, moje stare znajome, dwie szalone, kolorowe Marie.
I już za chwilę, po przejściu 300 km, szczęśliwa stanęłam przed pięknie odnowioną KATEDRĄ ŚWIĘTEGO JAKUBA
Do Biura Pielgrzyma weszłam bez oczekiwania na zewnątr – dzięki pobranemu wcześniej kodowi QR. Jednak w środku trzeba było troszke postać
Po kilkunastu minutach, szczęśliwa odebrałam swoją Compostelkę Jakubowego Roku Jubileuszowego 2022! Potem weszłam do kaplicy przy Biurze Pielgrzyma, gdzie przywitałam się z jedną z moich ulubionych postaci Matką Boską Pielgrzymującą.
Planowałam pozostać w Santiago 3 dni, a w Seminario Menor czekał na mnie jednoosobowy pokoik i czyściutka pościel.
To było moje czwarte wejście do Santiago de Compostela. Ten moment jest zawsze niezwykły, wzruszający i dający mi poczucie dumy!
Tamara Frączkowska :: 20.05.2023 14:13
Z Pontevedra do Padron (Camino Espiritual)
Camino Espiritual to odejście (ok. 3 km za Pontevedra) od Camino Centralnego, w kierunku zachodnim. Wydłuża to dojście do Santiago, ale naprawdę warto! Camino liczy ok. 80 km, jest trzyetapowe i bardzo dobrze oznakowane. Jeżeli ostatni etap przepłyniemy łódką legendarną rzeką Ulla, to dystans do przejścia skróci się do ok. 50 km. To malownicze, ciche i klimatyczne Camino.
Pierwszy etap z Pontevedra do Armenteira, ok. 23 kilometrowy, jest dość trudny Długo pniemy się pod górę, ale za to na Alto Petroglifos czeka nas piękny widok.
Potem strome zejście do Armenteira i z daleka widać już piękny klasztor de Santa Maria da Armenteira (w którym wieczorem jest msza dla pielgrzymów).
Dochodzimy do zadbanego (z 32 miejscami) albergue municypalnego (10 euro), w którym możemy płacić kartą (!). Bardzo przyjazny hospitaliero wita pielgrzymów i odpowiada na wszystkie pytania i wątpliwości.
Drugi etap z Armenteira do Villanowa de Aurosa na początku wiedzie stromo w dół. Prowadzi nas niezwykle piękną Ruta de la Piedra del Agua (Droga Kamieni i Wody). Idziemy wzdłuż bystrego strumienia, wśród drzew, mijając tajemnicze pozostałości starych młynów, z resztkami ścian obrośniętymi bluszczem, z widocznymi fundamentami, a czasami widzimy stare, kamienne koła młyńskie. Można iść lewą lub prawą stroną strumienia. Obydwie są piękne. Jednak prawa strona jest bardziej stroma i dzika – warto wybrać właśnie ją.
Potem robi się już zdecydowanie mniej stromo. Po ok. 25 km, przechodzimy przez malowniczy most i dochodzimy do pięknego, położonego nad Oceanem, Villanowa de Aurosa.
Tutaj również jest albergue municypalne (10 euro), ale jakże inne. Położone jest w dużym ośrodku sportowym. Trochę zapuszczona sala z 14 piętrowymi łóżkami, a hospitaliera po prostu tylko zbierała pieniądze. Ale najważniejsze, że było gdzie wykąpać się, wyprać i wyspać. Chociaż w środku nocy obudziły nas hałasy, bo pomieszczenie nad nami zajmowała grupa młodzieży, która dość głośno demonstrowała swoją obecność – na szczęście krótko. Jednak uroda Villanowa zatarła we mnie te niedogodności!
Na te dwa, długie i momentami strome, jak na moje możliwości, etapy zdecydowałam się wysłać plecak transportem. Za każdy z etapów zapłaciła 5 euro. Po przejściu z Pontevedra do Villanowa de Aurosa przekonałam się, że była to rozsądna decyzja.
Trzeci etap z Villanowa de Aurosa do Ponteceures i dalej do Padron ma dwa warianty. Pierwszy wariant to ok. 34 km do Ponteceuros i potem ok. 3 km do Padron. Drugi wariant, najczęściej wybierany przez pielgrzymów, to rejs łódką Rio Ulla do Ponteceures i potem ok. 3 km do Padron. Rejs łódką jest niezwykle romantyczny, gdyż płyniemy śladem łodzi, którą uczniowie przywieźli do Galicji ciało św. Jakuba, wykradzione Rzymianom. Św. Jakub to pierwszy Apostoł, który zginął śmiercią męczeńską, ścięty mieczem przez Rzymian w Jerozolimie.
Po przejściu ok. 3 km doszłam, ok. godz. 12, do Padron.
Wzruszona weszłam do niepozornego, ale jakże ważnego Iglesia de Santiago de Padron. W kościele jest wiele odniesień do św. Jakuba, ale najważniejszym jego skarbem jest starożytny rzymski poler, do którego (jak głosi legenda) przymocowano łódź, która przypłynęła z ciałem św. Jakuba.
Po przejściu mostem św. Jakuba przez rzekę Sar, wspięłam się (wieloma schodami) na Wzgórze św. Jakuba. Tutaj znajdują się ważne pamiątki obecności św. Jakuba: kościół, kamienna kapliczka z figurą Apostoła i źródełko, które wytrysnęło po uderzeniu przez św. Jakuba laską w ziemię. Wodą tą św. Jakub chrzcił wiernych.
U podnóża Wzgórza św. Jakuba stoi imponujący kościół del Carmen, gdzie uczestniczyłam we Mszy.
Pamiątką z tego niezwykłego dnia jest otrzymany w Padron certyfikat PEDRONELA.
Wieczór zakończyłam bardzo przyjemnie w maleńkim barze, ze stoliczkami na ulicy, tuż przy kościółku św. Jakuba. Pożywna zupa z soczewicy, ciasto św. Jakuba i kieliszek Sangrii były smakowitym zakończeniem tego wyjątkowego dnia.
Noc w prywatnym albergue (17 euro, z pościelą i śniadaniem), w 8-osobowym, czyściutkim pokoju, w którym spałam tylko z dwiema dziewczynami, upłynęła spokojnie, ale i w lekkim podekscytowaniu – byłam już bardzo blisko Santiago!
Tamara Frączkowska :: 10.05.2023 20:30
Z Redondela do Pontevedra (Camino Centralne)
Po smacznym, choć skromnym śniadaniu, wyruszyłam z Redondela. A Darsena do Frances Albergue leży na końcu miasta, tuż przy Camino i więc ominęło mnie kłopotliwe błądzenia miejskimi ulicami
Przede mną był niedługi odcinek, ale ze stromym podejściem do źródełka wody i miejsca wypoczynku.
Tutaj spotkałam polską grupę, której przewodnikiem był mój caminowy znajomy Łukasz Śledziecki
Zaczęło troszkę padać, ale naprawdę nie było to zbyt uciążliwe. Droga była piękna!
Zatrzymałam się w prywatnym Albergue Lameirinas w Arcade (12 euro). A popołudnie, pomimo pojawiającej się od czasu do czasu lekkiej mżawki, spędziłam wspaniale. Poszłam na plażę (do której zaprowadził mnie, wśród wielu krętych uliczek Arcade, sympatyczny trzynastolatek) i na piękny rzymski most Sampaio.
Na obiad bogattillo z kalmarami (pycha!) i zimniutka coca-cola. Wieczór spędziłam w miłym saloniku w albergue, z moją ukochaną czarną herbatką „Liptona” (ostatnią z zabranych z domu), w towarzystwie pielgrzymów z połowy świata. O czym myślałam? To wpis z mojego caminowego dzienniczka: „Z pewną zazdrością patrzę na młodych ludzi, którzy dziarsko pokonują długie etapy, potem mają jeszcze siłę, żeby znaleźć sklep, kupić co trzeba i ugotować sobie kolację w albergue. Ale przecież ja też dzielnie idę, radzę sobie i cieszę się tą Drogą. Dobrze jest!”
Na następny dzień, 29 września wyruszam raniutko z Arcade. Jest ciemnawo, mży… Jak to dobrze, że wczoraj przy znacznie lepszej pogodzie, obejrzałam starożytny most Sampaio i mogłam docenić jego architektoniczną i historyczną urodę. Teraz był zakryty szarością i mżawką.
Wyjście z miasta wiedzie przez tajemnicze, strome, wąziutkie uliczki. Potem idę w otoczeniu zieleni, czasami jest stromo i ślisko, a niebo jest szare i niskie. Przerwę na kawę zrobiłam sobie w miłym barze „Casa Fermina”.
Potem weszłam do maleńkiej XVII-wiecznej kapliczki św. Marty i z radością przybiłam sello w moim Credencial del Pelegrino.
Przed Pontevedra jest możliwość zejścia na Camino Complementario, ale ja poszłam prosto – wzdłuż mało ruchliwej szosy. Dzięki temu mogłam zobaczyć przydrożny, kamienny krzyż, na którym przedstawiono Matkę Boskią Pielgrzymującą.
W Pontevedra pierwsze kroki kieruję do, bardzo wyczekiwanego przez mnie miejsca do Santuario de la Virgen Peregrina.
Zbudowane jest na planie muszli, a w środku jest bardzo skromne, wręcz surowe. Za to na ołtarzu widzę piękną Matkę Boską z Dzieciątkiem, ubraną w bogaty pielgrzymi strój.
Potem odnajduję (z pewnymi trudnościami), położony na Starym Mieście „Slov City Hostel”, gdzie dzisiaj zatrzymuję się na noc (20 euro, pościel, 4 osoby w pokoju. W cenie miało być śniadanie, ale okazało się, że będzie tylko kawa i herbata. Na moją rozczarowaną minę hospitaliero zaproponował za darmo ręcznik – normalnie kosztuje 2 euro). W hostelu jest sympatyczna Niemka Heidi, którą poznałam w Valenca. Przywitałyśmy się bardzo serdecznie. Po zagospodarowaniu się (prysznic, generalne pranie w pralko – suszarce) wyruszyłam na spacer po tym pięknym mieście. Wysoko położony klasztor franciszkański, ruiny kościoła Santo Domingo (teraz mieści się tu muzeum), rozległy Praza das Cinco Ruas z wysokim krzyżem i piękną aleją drzew.
A na trawniku widzę wielkiego skrzata! Ale co oznacza?
Jutro czeka mnie piękne i spokojne Camino Espiritual!
Tamara Frączkowska :: 02.05.2023 14:15
Z Valenca, przez Tui, do Redondela (Camino Centralne)
Z Valenca przez Tui do Redondela
Dzisiaj żegnam się z przepiękną Portugalią przez którą przeszłam ponad 150 km, idąc Camino Litoral i Camino Centralne.
Przechodzę, właściwie symboliczną, granicę portugalsko – hiszpańską, długim mostem na Rio Minho. Już z daleka widzę strome wzgórze z widoczną Catedral de Santa Maria, najważniejszym zabytkiem hiszpańskiej Tui.
I jestem w hiszpańskiej Galicji. Tutaj również Camino jest znakomicie oznakowane. Przede mną Tui i gdyby nie granica to praktycznie portugalska Valenca i hiszpańska Tui stanowiłyby jedno miasto.
Po dość stromym podejściu staję przed Catedral de Santa Maria, gdzie w środku czeka mnie niespodzianka: Jakub Matomoros (Jakub walczący z Maurami) w bocznej kaplicy. Teraz figury i obrazy Jakuba Matomoros są „wstydliwie” chowane, bo jednak zabijanie Maurów jest mało polityczne we współczesnej Europie.
Po zwiedzeniu Katedry i wypiciu kawy w uroczej kawiarence tuż przed Katedrą, klimatycznymi uliczkami wychodzę z Tui.
Dzisiaj opuściłam na trochę Camino Centralne i zeszłam na urokliwe, zielone Camino Complementario.
Na noc zatrzymałam się w prywatnym albergue w O Porrino (15 euro, z pościelą). W drzwiach spotkałam dwie wychodzące dziewczyny, które powiedziały mi, że nie ma już miejsc. Ja, na szczęście, zarezerwowałam sobie tu nocleg i od teraz będę to robić już zawsze, bo to ostatnie 100 km, więc idzie wielu pielgrzymów i grup. Wieczór spędziłam, przy wspólnych przekąskach, na miłej pogawędce z amerykańskim małżeństwem i dwiema pielgrzymkami z Niemiec.
Na drugi dzień (po skromnym śniadaniu za 3 euro), wychodząc z O Porrino, pomyliłam drogę z powodu rozkopanej ulicy i „zagubionego” oznakowania. Ale, po przejściu kilkudziesięciu metrów, spotkałam dwóch wracających, też z pomyłki pielgrzymów. Zawróciłam więc, praktycznie nie nadkładając drogi A za O Porrino ważne miejsce: 100 km do Santaigo, a słupki stoją teraz chyba, co pół kilometra!
Ja w rzeczywistości mam do Santiago o jakieś 30 km więcej, bo chcę przejść za Pontevedra na Camino Espiritual (które wydłuża drogę). Tymczasem przede mną droga mocno falista, a zejście do Rodondela to mały horror! Ale droga jest naprawdę malownicza.
Na etapie do Redondeli jest niezwykłe miejsce: kamienne artefakty po starożytnych Rzymianach. To ważne miejsce, ale zdecydowana większość pielgrzymów mija je obojętnieJa zatrzymuję się i mam małą sesję zdjęciową z amerykańskim małżeństwem, które poznałam w albergue w O Porrino. Są szczęśliwi, bo myśleli, że zostali okradzeni w albergue z pieniędzy i dokumentów, a okazało się, że wszystko spokojnie leżało w ciemnym zakątku… plecaka!
Do albergue w Redondela przechodzę przez całe miasto i mogę przekonać się jakie jest ładne.
A Darsena do Frances Albergue w Redondela jest naprawdę śliczne i przyjazne, otoczone wielkim ogrodem.
Śpię w czteroosobowym pokoju z amerykańskim małżeństwem Rebeccą i Larrym oraz Niemką, która natychmiast znika i wraca dopiero w nocy, ale zachowuje się cichutko. W albergue (20 euro) jest pościel, czyściuteńkie, nowoczesne łazienki, śniadanie
Po południu poszłam na długi spacer. Zjadłam smaczny obiad w lokalnej restauracyjce, a potem nad wąską oceaniczną zatoczką podziwiałam widoki i przepiękny zachód słońca.