12/2013
Szlakiem muszli
« Starsze wpisy | Nowsze wpisy » |
GRZEGORZ KACZOR :: 31.12.2013 11:24
Cz.3 Pierwsze kroki
Stało się... Po 10 godzinach spędzonych w podróży koleją nastał moment co do którego miałem lekkie obawy, aczkolwiek chyba nie do końca zdawałem sobie z nich sprawę. Oto stałem na środku ulicy, za plecami mając niepozorny budynek dworca w Leon a przed sobą niekończące się ciągi ulic i zabudowań. Nie dostrzegałem ani jednego znaku który mógłby rozświetlić mą umysłową pomroczność. Zamiast tego setki bannerów i napisów w obcym, jakby nie było, języku. Dotarło do mnie wtedy że istnieje stan totalnego zawieszenia który, mimo że nie powoduje paniki, wprawia w wielkie zakłopotanie. To tak jakbyście odczuwali coś pomiędzy "WTF!?" a świadomością że wracając z imprezy uciekł wam ostatni nocny autobus. Straszne? To dodajcie sobie do tego 12kg plecak i tylko 300 euro na 2 tygodnie wyprawy a docenicie, często zapchaną, komunikacje miejską.
Po chwili jednak musiałem się ogarnąć i zadać sobie jedno z pierwszych fundamentalnych pytań podczas Camino - "Dlaczego zawsze musisz być tak uparty i pewny siebie?!". Zdezorientowani? Nie bylibyście, gdybyście wiedzieli że jeszcze w Polsce zlekceważyłem wszelkie rady dotyczące map i kserówek trasy. Stwierdziłem że gdzieś gdzie wędruje rocznie tyle setek tysięcy ludzi, nie sposób się zgubić. Niemal tak jak z trasą z krakowskiego dworca PKP w Rynkiem Głównym. Poprostu idziesz z tłumem. I co? I stałem teraz jak ten cieć z przewodnikiem w jednej ręce a drugą ścierając pot z czoła (taktak, to z nerwów). W przewodnieku oczywiście fachowa "mapa" bardziej przypominająca grę w kółko i krzyżyk a nie kartograficzne dzieło Magellana.
Tak więc uzbrojony w resztki pewności siebie, które jakimś cudem czołgały się jeszcze za mną, postanowiłem zrobić krok przed siebie... a potem już poszło :)
www.szlakiemmuszli.blogspot.com