08/2023
Grzesiek i Jacek: Szczecin -- Santiago
« Starsze wpisy | Nowsze wpisy » |
Grzegorz Szkibiel :: 26.08.2023 09:46
11 lipca 2023: Chatteauroux -- Argenton
Ponownie 6 przesiadek: Pasewalk, Berlin, Frankfurt, Paris Ost, Paris Austerlitz, Vierzon. Po ponad siedemnastu godzinach od wyjscia z domu docieramy na dworzec w Chatteauroux. Dojazdy robią się coraz bardziej męczące. Zwłaszcza, że w tym roku doszedł kolejny element: Paryż: z jednego dworca na drugi trzeba przejechać komunikacją miejską. A, jescze trzeba trafić tak, by na dworcu, z którego się wyjeżdża być najwcześniej o szóstej rano, jako że przez 6 godzin nocnych dworce są zamknięte na głucho.
Etap 63 prologue (10 lipca 2023): Dworzec kolejowy -- Hotel (St Maur).
1808 km od Sczecina, żeby mieć dobry start, idziemy 7 km do hotelu na obrzeżach miasta. Upał uderza w nas już po wyjściu z dworca. Dodatkowo jeszcze asfalt grzeje. Idziemy cały czas ulicami.
Mijamy halę Gimnazjum Susanne Leglen -- któryś z kortów Rolanda Garosa nosi jej imię, a następnie wchodzimy między domki i żywopłoty. Na końcu mijamy park przemysłowy i kilka sklepów. Odpoczywamy, a w zasadzie czekamy, aż otworzą restauracje, żeby mozna było coś zjeść. Planujemy jutro wyjść wcześnie, jak w zeszłym roku.
Nazajutrz:
Wyruszamy o 5:30, w zasadzie idziemy po ciemku. Zaczynamy szosą, z której mieliśmy skrecić w drogę prowadzącą przez prywatny las. Okazało się jednak, że właściciel zadbał o to, by nikt nie wchodził na jego drogi. Omijamy więc las szosą, która skreca w mniej uczęszczaną drogę, a następnie bierzemy drogę szutrową. Ta, z kolei, zmienia się w taką utwardzoną prowadzącą pomiędzy włościami.
Odmawiamy różaniec w rytmie pielgrzymkowym: cztery części -- cztery kolejne dni. Dzisiaj jest dzień 63, wypada więc część trzecia. Napotykamy przeszkody na drodze: powalone drzewa, kładka, w końcu droga się poprawia i idziemy prosto w dół. Tutaj trzeba przejść rzeczkę. Na moście roboty drogowe i zakaz ruchu. Jakoś przeciskamy sie między furgonetkami.
Teraz ruszamy pod górę i idziemy długo. Drogowskaz twierdzi, że idziemy we właściwym kierunku. Asfalt jest w sumie dziurawy i porośnięty trawą. Mijamy wioskę i i dziemy dalej pod górę. Po odpoczynku ciężko jest ruszyć. W końcu idziemy w dół. Cztery kilometry od mety dostrzegamy pierwszą ławkę. Korzystamy, siadamy i chwile później zaczyna padać. Jesteśmy pod drzewem, więc siedzimy do końca opadu.
Wchodzimy w uliczki St. Marcel. Idziemy do Intermarche, a tutaj pada drugi deszcz -- dość intensywny, ponieważ słychać bębnienie na blaszanym dachu. Po wyjściu jest wyjątkowo parno i duszno. Nie widać żadnych śladów deszczu.
Zamiast iść główną ulicą, trafiamy w uliczki. Przynajmniej mamy cień. Trafiamy do kościoła. W środku nie ma pieczątki. Podobno mamy mieć przynajmniej dwie pieczątki dziennie -- gdzie je zdobyć? Stąd już blisko na kamping.