Camino de Santiago

Grzesiek i Jacek: Szczecin -- Santiago

03/2023
Grzesiek i Jacek: Szczecin -- Santiago

Grzegorz Szkibiel :: 20.03.2023 18:43
17 lipca 2022: Ravierez -- L'Isle-sur-Serein

Wychodzimy na trasę o 4:45. Etap 54, od Szczecina 1533 km. Po cichu zamykamy bramę i po asfalcie kierujemy się w stronę miasteczka.

Jak widać, wszędzie zalega ciemność. Mijamy kanał, następnie rzekę i idziemy przez kolejną uśpioną miejscowość.

Powoli wstaje dzień. Zmieniamy drogę na taka typową, szutrową. Potem znowu jest asfalt. Na śniadanie decydujemy się na rozdrożu -- pewnie nic lepszego nie znajdziemy.

Mijamy pole z białymi kwiatami, obelisk i wkraczamy do lasu. Tutaj jest wręcz zimno, ale dobrze się idzie. Jest niedziela. Może uda się "złapać" jakąś mszę?

Mamy trochę pola. Jest jakaś wioska na horyzoncie, a godzina jest odpowiednia: ósma rano.

Wygląda zachęcająco: dużo samochodów i ludzi, jakiś pchli targ. Zaglądamy do kościoła, a tam... wystawa psów...

Idziemy dalej przez pole, pod górę wąskim, mocno wypukłym asfaltem. Na górze łapiemy trochę cienia. Zaczyna być bardzo gorąco.

Las, drzewa, szeroka polana. Wilgoć bije od wysokiej trawy. Idzie się dość przyjemnie. Na osiemnastą raczej dojdziemy, ale czy proboszcz włączy kamerę. Z zasięgiem i limitem danych nie powinno być problemów. Mijamy reklamowane tablicą ruiny klasztoru.

Rozległym polem zmierzamy do torów TGV. Pociągi jeżdżą co kilka minut. Rózne kolory: niebieskie, białe, czerwone, czarne. Na nas upał sie wylewa. Pasażerowie pewnie maja przyjemna klimatyzację.

TGV to był w zasadzie ostatni ciekawy motyw na trasie. Dalej droga poszła w pole i tak dociągnęliśmy do końca.

Kolejne zalane słońcem miasteczko. Szukamy ulicy o jakiejś nieczytelnej nazwie, ale w prawo i nr 12. Znaleźliśmy. Rozkładamy się, ale gospodarza nie ma. Nikt nie otwiera... Telefon: "gdzie jesteście? Mieliście być tu!" No cóż, wydaje się, że jesteśmy tu... Kilkaset metrów dalej jest drugi numer 12. Nazwa ulicy pewnie też sie zmieniła. Trafiliśmy. Msza z komórki wieczorem, ale przynajmniej po polsku...


Dodaj komentarz »

Grzegorz Szkibiel :: 08.03.2023 18:09
16 lipca 2023: Camping les Grebes -- Ravieres

Ponownie wcześnie wyszliśmy. Tym razem była to 5:14. Był to nasz ostatni nocleg na campingu. Słoneczniki na polu reagują na światła samochodów: odwracają się w kierunku "wzdłóż szosy". Reszta wciąż patrzy na zachód.

Przechodzimy przez ciekawy przysiółek. Było tam zaledwie kilka domów, ale ich gospodarze wykazali się niezwykłą inwencją w zagospodarowaniu różnorakich odpadów, głównie złomu.

Bardzo dobrze się idzie i do tego w całkiem przyzwoitym tempie. Wychodzimy na pole i zmierzamy do miasteczka, które okazuje się niezwykle interesujące.

Pole pszenicy kończy się tuż przy domach. Zabudowa jest niezwykle ciasna. Wieża kościoła połyskuje w pierwszych promieniach wschodzącego słońca. Staw z czarnymi łabędziami i w końcu uliczki tak wąskie, że nawet rower się nie mieści.

Wychodzimy asfaltem z głębokiego i długiego cienia. Gdzieś tam znaleźliśmy kamienny stół -- idealne miejsce na śniadanie. Chociaż, z drugiej strony, chciałoby się jeszcze podejść kilka kilometrów, zanim żarówa zacznie dawać na maksa. Żołądek, zwłaszcza rano, ma jednak swoje prawa.

Szutrowa, typowa dla tych rejonów droga wyprowadza nas na bezkresne pola. Słoneczniki zdefiniowały już kierunek i zwrot patrzenia: do słońca. W ciągu godziny wyprostowały się i obróciły na wschód. W sumie to mamy lekko pod górkę.

Droga zmienia się w dwie koleiny w trawie. Bezkresne pole słoneczników zmienia się w niekończące się ściernisko. Lekko pod górkę zmienia się na "z górki". Mijamy małe osiedla farmerskie, a także ruiny z nazwą byłej miejscowości. 

Trafił się też jakiś tor kolejowy. Z uwagi na przesunięcie czasu marszu, przesuwamy czas różańca na "zaraz po wschodzie" oraz koronki na "trochę później niż różaniec". Anioł Pański, w zasadzie kończy wędrówkę. Po godzinie jedenastej upał prawdziwie daje się we znaki. Potem z każdą godziną jest coraz gorzej.

Oślepiająco biała droga i na końcu asfalt. Dochodzimy do końca. Nocujemy w domku "mobile", czyli w takiej przyczepie. Gospodarze są zaskoczeni naszym wczesnym przybyciem. Trochę czasu zajmuje im zmiana lokalizacji posiedzenia. Niewiele rozumiem z ich rozmowy. Ale w końcu stolik i przyczepa jest nasza. Idziemy jeszcze do miejscowości, jako że dziś jest sobota i warto znaleźć jakiś kościół -- najlepiej czynny. Nie jest to łatwe zadanie w tych okolicach. W Niemczech nie mieliśmy tylu problemów.

Ravieres położone jest na wzgórzu, a jego zwieńczeniem jest kościół. Niestety, dawno tu nic nie odprawiano, o czym świadczy mocno zakurzone, wręcz zabrudzone, prezbiterium i jakieś dziwne zapory zamiast wejść. Zostaje telefon do rodziny z prośbą, żeby oni z kolei poprosili proboszcza o włączenie kamery. Msza online... Oto czego doczekaliśmy się w Chrześcijańskiej Europie! 


Dodaj komentarz »