01/2023
Otwarte Ramiona Mojego Camino: Frances, Primitivo, Norte
« Starsze wpisy |
Tamara Frączkowska :: 24.01.2023 15:13
Dzień 21-26: Serdio – Villaviciosa
Dzień 21-26: Serdio – Pendueles – Poo – Pineres de Pria – Ribadasello – La Isla - Villaviciosa
29.IX – 4.X.2018
Od mojego ostatniego wpisu upłynął prawie rok! Dlaczego tak długo nie pisałam? Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie W międzyczasie przeszłam, jesienią 2022 roku, kolejne piękne Camino, przez Portugalię i Hiszpanię, z Porto do Santiago. Niedługo opowiem Wam o tym najnowszym doświadczeniu.
Teraz wracam wspomnieniami do Camino del Norte 2018.
Droga z Serdio do Villaviciosa (która zajęła mi 6 dni) nie jest stroma i jest bardzo malownicza. Szłam przez bardzo urozmaicone krajobrazy: od rozległych pól, przez mgliste wzgórza i wzdłuż cudownych widoków Zatoki Biskajskiej.
Z dużym wzruszeniem wspominam maluteńkie albergue w Pineres.
Było nas tam tylko dziewięcioro pielgrzymów i poczuliśmy się po prostu jak rodzina To właśnie tutaj jadłam po raz pierwszy w życiu pieczone kasztany – dzięki Polce. Ania mieszka w Hiszpanii od wielu lat, świetnie mówi po hiszpańsku no i umiała upiec kasztany. Były naprawdę bardzo smaczne
Kolejne piękne dwa spotkania miałam w La Isla. Najpierw ogromnie sympatyczni dwaj bracia Piotr i Marcin, z Poznania. Długo rozmawialiśmy o Camino – to było ich pierwsze, a ja już miałam troszkę caminowego doświadczenia. Zaproponowałam im, żeby zeszli z Norte do Oviedo, obejrzeli Sudarium, a potem kontynuowali swoją drogę przez Camino Primitivo. Bardzo zainteresowali się tą opcją. Potem dowiedziałam się, że wybrali właśnie taki wariant i byli bardzo zadowoleni. Jeżeli wybieracie się na Camino del Norte to warto rozpatrzyć właśnie taki wariant.
W La Isla okazało się, że albergue jest w remoncie i nie ma gdzie się zatrzymać na noc. Ale przypomniałam sobie, że w poprzednim albergue zrobiłam zdjęcie ogłoszenia o pokoju noclegowym w La Isla. Zadzwoniłam, ale nie potrafiłam porozumieć się, bo właścicielka rozmawiała tylko po hiszpańsku. Zatrzymałam się więc w małym barze na pozbieranie myśli i wtedy św. Jakub postanowił mi pomóc. Do baru weszła Karen, którą poznałam w Santander, gdzie zwróciła moją uwagę, bo spała w… czerwonej, jedwabno – koronkowej koszulce. Przyznacie, że to nietypowe. Karen znała hiszpański. Jeden telefon i za pół godzinki przyjechała po mnie właścicielka i zabrała na nocleg Z wielkiej wdzięczności zaprosiłam Karen na tortillę i kawę. Życzyłam jej Buen Camino! i już nasze caminowe ścieżki nie przecięły się.
Takie to nieoczekiwane historie dzieją się na tej niezwykłej Drodze!