Camino de Santiago

Otwarte Ramiona Mojego Camino

04/2023
Otwarte Ramiona Mojego Camino

Tamara Frączkowska :: 21.04.2023 22:13
Z Rubiaes do Valenca (Camino Centralne)

25 września 2022 - dzisiaj przede mną ostatnie 19 km w Portugalii. Jutro przejdę granicę na Rio Minho (rzeka Minho). Czuję jakąś nostalgię. Rano wyruszam z Rubiaes i idę nieśpiesznie, zapamiętując każdy szczegół Drogi.

O nocleg nie martwię się, bo zarezerwowałam sobie miejsce w prywatnym albergue „Bulwark Hostel” w Valenca. Zatrzymuję się przy bardzo ładnym kościele, z wejściem po szerokich, stromych schodach, w maleńkim Sao Bento da Porta Aberta. Niestety kościół jest zamknięty więc, po chwili odpoczynku, ruszam dalej.

Droga przez cały czas jest naprawdę piękna prowadzi głównie leśnymi lub polnymi ścieżkami. W pewnym momencie dochodzę do dużej przebudowy szosy, ale caminowe obejście jest bardzo dobrze oznakowane.

Blisko Valenca mijam dwie małe kapliczki – w jednej z nich otrzymuję pieczątkę w Credencialu. Lubię te pieczątki przybite w małych kapliczkach - mają jakąś serdeczną wartość.

Wchodzę na ładne przedmieścia Valenca, a potem dość długi idę szerokimi chodnikami przez nowoczesne osiedle.

I w końcu widzę XIII-wieczne, świetnie zachowane mury obronne, które chroniły portugalską Valence przed Hiszpanami. To Już Valenca - mój ostatni punkt w Portugaliisad

Mijam punkt informacji turystycznej, gdzie poza pieczątką w Credencialu, otrzymuję szczegółową informację jak trafić wśród wąskich, krętych uliczek do mojego albergue. Albergue „Bulwark Hostel”, położone w cichym zaułku w samym środku Fortaleza (Stare Miasto), jest bardzo ładne, a łóżka to moje ulubione boksy z zasłonką (19.5 euro z pościelą, śniadaniem i dostępnymi przez cały czas owocami, ciasteczkami i napojami).

Szybkie pranie w pralce automatycznej (!), rozwieszenie ubrań na malutkim balkoniku i mogę ruszyć w… poszukiwaniu bankomatu. Niestety okazuje się, że na całym Starym Mieście nie ma ani jednego bankomatusurprise muszę więc wrócić na nowe osiedle, którym wchodziłam do Valenca. Ale wkrótce pieniążki zostały wypłacone i mogłam ruszyć na urokliwy spacer murami obronnymi i maleńkimi uliczkami z wieloma kawiarenkami, restauracjami i sklepikami, pełnymi pielgrzymów i turystów.

Ten długi spacer, to moje pożegnanie z piękną Portugalią, która tak serdecznie mnie przyjęłaheart roztoczyła przed moimi oczami cudowne krajobrazysmiley i postawiła na mojej drodze wielu serdecznych ludziangel


Dodaj komentarz »

Tamara Frączkowska :: 18.04.2023 11:14
Z Ponte de Lima do Rubiaes (Camino Centralne)

Niewątpliwie to jeden z najpiękniejszych i najtrudniejszych (stromo!) etapów. Ale przecież trud jest przypisany do Camino, bo pokonywanie swoich ograniczeń i obaw, budowanie wiary w swoje możliwości – to nieodłączne elementy Camino.

Pierwsze kilometry upłynęły mi w jakimś smutnym nastrojusad Nie odczuwałam tej codziennej radości, gdy pokonujemy pierwsze kilometry, ciesząc się budzącym się dniem. Może spowodował to brak śniadania?laugh Bo, gdy po ok. 3 km, zatrzymałam się w bardzo lokalnym barze Casa Veiga i, za 4 euro, starszy mężczyzna postawił przede mną, na ceratowym obrusie, szklanicę kawy z mlekiem (żadne tam wyszukane cafe com leite), po prostu szklanica kawy z mlekiem, dwa tosty, trzy rodzaje dżemu, świeżo wyciskany sok z pomarańczy – to humor wystrzelił mi jak gejzeryes Nie mam zwyczaju brać pieczątek do Credencialu w barach, ale starszy właściciel z takim przejęciem zaproponował mi marimbo, że nie mogłam odmówić! Dalej szło mi się już super, z radością w sercu i lekkością w nogach! Do Labruja było ślicznie i choć faliście to jeszczenie stromo. Dużo lasów i piękna droga wzdłuż malowniczej rzeki Labruja z wieloma kaskadami.

W prywatnym albergue Casa da Valado (15 euro z pościelą i śniadaniem) w Labruja, spałam sama w miłym, czteroosobowym pokoju. Poza mną, ale w innych pokojach, były jeszcze dwie Węgierki i dwie Amerykanki. Zjadłyśmy wspólnie smaczny obiadek (9 euro). Albergue otaczał miły ogród, z którego rozciągały się piękne, kojące widoki.

Na drugi dzień podejście do sławnego Krzyża Francuzów. Obawiałam się tego odcinka - właśnie ze względu na strome, trudne podejście. I faktycznie było dość stromo, ale dałam radę i nawet nie czułam się „skonana”smiley

Krzyż Francuzów to wyjątkowe miejsce, związane z walkami Portugalczyków z wojskami Napoleona. Tutaj pielgrzymi zostawiają swoje symboliczne kamyki, podobnie jak pod La Cruz de Ferro na Camino Francuskim. Moje kamyczki też tam leżą, zarówno pod La Cruz de Ferro jak i pod Krzyżem Francuzów.

Za krzyżem jeszcze trzeba było troszkę powspinać się, aż do pięknego punktu widokowego i miejsca z dostępną wodą zdatną do picia.

Dalej droga była już znacznie łatwiejsza, ale nie mniej malownicza.

W municypalnym albergue w Rubiaes (8 euro z coverem na łóżko, dostępne były też czyste koce – bez żadnej dopłaty) czekało już kilkanaścioro pielgrzymów. Ustawiłam więc swój plecak w karnej kolejce, a potem z przyjemnością rozciągnęłam się na przydzielonym mi łóżku w 28-osobowej sali!

Mogłam też porozmawiać po polsku, bo spotkałam tutaj cztery sympatyczne Polki z Wrocławia!

Za mną już prawie połowa Drogi. Jutro ostatni dzień w Portugalii, która urzekła mnie swoją niezwykle urozmaiconą urodąheart Planuję zatrzymać się na noc w Valence – tuż przy granicy portugalsko – hiszpańskiej. Chciałbym kiedyś jeszcze wrócić do tej pięknej Portugalii.


Dodaj komentarz »

Tamara Frączkowska :: 13.04.2023 17:43
Z Tamel a Pedro Fins do Ponte de Lima (Camino Centralne)

Noc w miłym albergue w Tamel a Pedro Fins, nie była jednak aż tak bardzo miła. Śpiąca na sąsiednim łóżku Brazylijka najpierw chrapała, a potem buszowała po Interneciewink Na szczęście, gdy zwróciłam jej uwagę, przeprosiła i wyłączyła komórkę. Obudziłam się przed godz. 6, bo już zaczął się ruch – pierwsi pielgrzymi wychodzili w drogę. Byłam wyspana i też z przyjemnością wstałam wcześnie. Jednak poczekałam na pierwsze promienie słońca i dopiero wtedy wyruszyłam. Wyjście z albergue na Camino było dosyć pokrętne, ale wyraźnie oznakowane.

A potem znowu piękna droga, która często prowadziła miłymi, zielonymi ścieżkami i wzdłuż winnic, gdzie rosły małe, ciemne winogrona. Upał nie odpuszcza, ale… lubię go.

Na noc zatrzymałam się w malutkim, prywatnym albergue „Casa Sagres” w Vitorino dos Piaes. Dość drogim, bo 20 euro ze śniadaniem, ale warto było! Albergue jest na kilkanaście osób, a łóżka są w oddzielonych boksach. Łazienka wprost luksusowa! Wokół albergue piękny ogród, a w nim oczko wodne z rybkami i ptaszarnia. Ptaszki są urocze, ale jakoś szkoda mi było tych skrzydlatych wędrowców zamkniętych w wolierze.

Następny dzień był tym, na który bardzo czekałam – Ponte de Lima, romantycznie opisane przez portugalskiego pisarza Luisa Ferreira w książce „Cisza kamieni”, którą czytałam kilka miesięcy przed wyruszeniem do Portugalii. Droga do Ponte de Lima jest bardzo ładna, chociaż często góra – dół. Szłam głównie polnymi, leśnymi i kamiennymi ścieżkami.

Znowu wzdłuż rozległych winnic, gdzie trwały zbiory aromatycznych winogron.

Mijałam sporo przydrożnych kapliczek i figur św. Jauba, to zawsze budzi we mnie serdeczne uczucia i "potwierdza", że tak: jestem na Camino!

Kilka ostatnich kilometrów szłam z Veroniką. Razem weszłyśmy na piękną, platanową aleję prowadzącą, wzdłuż Rio Lima, do centrum Ponte de Lima (co znaczy: most na rzece Lima).

Pod zabytkową Torres, zjadłyśmy z Veroniką sałatkę w małej restauracyjce, wypiłysmy cudownie zimną i bąbelkową Coca-Colę i… pożegnałyśmy siębroken heart Veronika postanowiła zakończyć tu swoje Camino, gdyż miała problemy z nogami. Poszła spać do hotelu, a ja ruszyłam do albergue municypalnego (5 euro), znajdującego się po drugiej stronie rzeki.

Upał, a przed albergue długa kolejka. To duże albergue więc czekało sporo pielgrzymów.

Gdy zdjęłam plecak i poszukałam odrobiny cienia, podeszła do mnie uśmiechnięta, króciutko obcięta dziewczyna i zapytała po polsku czy mam na imię Tamarasurprise Okazało się, że to Grażyna, z którą jesteśmy caminowymi znajomymi na FB, ale nie wiedziałyśmy, że w tym samym czasie będziemy szły Camino Portugalskim! Bardzo miłe spotkanieyes Dostałyśmy łóżka obok siebie, w dużej 18 osobowej sali.

Kolejną miłą Polką była Marta z Częstochowy, która podeszła do mnie, bo na czapeczce miałam biało – czerwony znaczek. Po oporządzeniu się wyszłam na długi spacer, podziwiając to naprawdę śliczne miasto. Potem w miłym, polskim towarzystwie (z Grażyną i Martą) zjadłam bardzo smaczną obiado – kolację (ryba i lampka białego wina) w urokliwej restauracyjce z widokiem na rzymski most na Rio Lima. Ach, jak przyjemnie było pogadać sobie po polsku! Pogawędka potrwała aż do wieczoraheartheartheart

Potem wyruszyłyśmy z Grażyną na wieczorny spacer.

Gdy wracałyśmy do albergue było już ciemno, a latarnie uliczne dodawały tajemniczego uroku temu pięknemu miastu, pamiętającemu starożytnych Rzymian.


Dodaj komentarz »

Tamara Frączkowska :: 10.04.2023 13:46
Z Vila do Conde do Tamel a Pedro Fins (Camino Centralne)

Po przejściu 38 km szlakiem Camino Litoral z Porto do Vila do Conde… nie, nie za jednym razemlaugh Takim piechurem to ja nie jestem. A więc po przejściu 38 km szlakiem Camino Litoral odeszłam od Oceanu w głąb lądu i rozpoczęłam drogę przez Camino Centralne. Kilkukilometrowy łącznik z Vila do Conde jest nieszczególnie oznakowany, ale jest dość intuicyjnay. No i pomocni byli życzliwi mieszkańcyyes Pierwsza żółta strzałka sprawiła mi więc ogromną radość, a gdy weszłam już na Centralne, strzałki i muszelki sypały się, jak z rogu obfitości.

Dobrze szło mi się samej, własnym rytmem, w ciszy. Szłam ładnymi ścieżkami (czasami równo wybrukowanymi), przez maleńkie osady.

Zatrzymałam się przy dwóch pięknych kościółkach.

W jednym z nich dostałam nawet pieczątkęheart do Credencialu, a troskliwy ksiądz spytał czy nie potrzebuję wody i czy może chcę skorzystać z… toalety.

Pierwszy nocleg na Centralnym to, cieszące się wielkim uznaniem pielgrzymów albergue municypalne w Sao Pedro de Rates (10 euro). Wielu pielgrzymów zna tę symboliczną dekorację przy wejściu do albergue.

Do Sao Pedro doszłam upalnym popołudniem i albergue było jeszcze zamknięte. Ogonek pielgrzymów, skwapliwie ukrywających się w wąskim pasku cienia, cierpliwie czekał na otwarcie albergue.Kilka ostatnich kilometrów szłam z Veroniką, a w albergue poznałam Polkę Monikę.

Na zakończenie dnia zjadłam (podobnie jak większość pielgrzymów) bardzo smaczne menu del peregrino (10 euro) w barze, gdzie właściciel bardzo skutecznie trzymał całą chmarę pielgrzymów w dyscyplinującym porządku.

Sen, w 10 osobowej, koedukacyjnej oczywiście sali, przyszedł bardzo szybko.

Na drug dzień, rano zatrzymałam się na słodkim śniadaniu w małym barze w bocznej uliczce Rates.

Byłam spokojna o kolejny nocleg, bo z Veroniką, Tariną i jej tatą Quesem zarezerwowaliśmy sobie 4-osobowe lokum w Barcelinios – tuż przed Barcelos.

Poranek był przyjemnie rześki. Wokół mnie już inne krajobrazy: lasy eukaliptusowe, pola kukurydzy i małe uprawy winorośli. Przez chwilę padał przyjemny, ciepły deszczyk.

No, a dzień byłby stanowczo nieudanysad gdybym nie spotkała portugalskiego koguta lub wizerunku św. Jakuba!

Koło południa zrobiło się już bardzo gorąco (powyżej 30o) więc z przyjemnością weszłam do przytulnej restauracji przy legendarnym albergue Casa Pedra Furada.

Potem spotkałam, swoich współspaczy w Barcelinios: Veronikę i Qesa - 80-letniego pielgrzyma z RPA. Powitaliśmy się tak serdecznie, jakbyśmy byli rodziną. Ale… zaraz… My przecież byliśmy rodziną, rodziną caminowąheart

I kolejna Polka na szlaku! Natalia z Gdańska. Muszę przyznać, że na żadnym z moich dotychczasowych Camino nie spotykałam tylu Polaków, co tutaj!

W Barcelinios spaliśmy we czwórkę, w dwóch pokojach, z czyściutką łazienką, w prywatnym albergue Casa das Pombas (16 euro od osoby).

I kolejny, wczesny, piekny poranek, gdy wyruszyłam w drogę – chociaż moi współspacze wyszli jeszcze wcześniej, bo znowu zapowiadał się upał. Dzień rozpoczął się pięknie. Po kilu minutach, powitana przez portugalskiego kogutka, mostem na rzece Cavado weszłam do Barcelos. Minęłam kapliczkę Matki Boskiej Mostowej.

Zwiedziłam, w spokoju poranka, Stare Miasto w Barcelos. A w kawiarence, przy pięknym Templo do Bom Jesus wypiłam pyszną kawę ze słodkim dodatkiem, w miłym towarzystwie Veroniki.

Dzień, jak co dzień - rano rześko, ale potem znowu, jak przez kilka ostatnich dni, gorąco. Szłam sama, co ta k bardzo lubię, bo mogę wtedy wtopić się w mijane krajobrazy i zagłębić się we własne myśli. Mijało mnie niewielu pielgrzymów. Pozdrawialismy się przyjaznym "Buen Camino!".

Ostatnie kilometry na Alto do Portela były strome i upalne. To tutaj położone jest piękne municypalne albergue A Recoleta w Tamel a Pedro Fins (5 euro).

Znajdujący się w miejscowości bar był zamkniętysad ale sympatyczny hospitaliero dba o pielgrzymów i mogliśmy zamówić (z obrazków) posiłeksmiley Ja zamówiłam omlet wegetariański i sałatkę mix – było pysznie. I jeszcze bardzo optymistyczny cytat z moich pielgrzymich notatek. „Dostałam najlepsze łóżko w 12-osobowej sali – dolne, na końcu pokoju, przy ścianie. Super.  Jestem już wykąpana, wyprana, rozwieszona, uporządkowana i po prostu cieszę się, że tu jestem – na Camino.  A do plecaka mam przypiętego ślicznego, błękitnego portugalskiego kogutka!”

Nad kapliczką stojącą tuż przy albergue (niestety zamkniętą) zapadła noc, a utrudzeni pielgrzymi zasnęli, aby jutro obudzić się i radośnie wyruszyć w tę piekną Drogę!


Dodaj komentarz »

Tamara Frączkowska :: 05.04.2023 18:02
Z Porto do Vila do Conde (Camino Litoral)

15 września 2022! Tak czekałam na ten dzień: początek mojego piątego Camino! Camino Portugalskie! Ale Camino Portugalskie to nie jest jedna ścieżka! Tworzą je Centralne, Costa, Litoral. Interior, wariant Braga… Ja zdecydowałam się iść z Porto Camino Litoral (tuż nad brzegiem Oceanu), potem przejść na Camino Centralne (w głębi lądu), a stąd przejść na Camino Espiritual (to już na terenie Hiszpanii). Jak będzie? Zobaczymy. Najważniejsze, że właśnie wyruszam!

Zaczynam oczywiście od Catedral Se do Porto. Tutaj kupuję Credencial Peregrino (2 euro), w którym z radością odnajduję moją pierwszą pieczątkę.

Postanawiam zwiedzić jeszcze muzeum katedralne (bilet – 3 euro) i odszukać tam XVI-wieczną figurę św. Jakuba, o której dowiedziałam się ze znakomitego Przewodnika Camino Portugalskie Szymona Pilarza.

Z dachu katedry podziwiam widok na Porto i żegnam się z byciem turystką. OD TERAZ JESTEM PIELGRZYMEM!

Najpierw malowniczą, stromą uliczką schodzę do rzeki Douro, gdzie bardzo wyraźna żółta strzałka kieruje mnie w prawo – wzdłuż rzeki.

Droga jest prosta i oczywista: cały czas brzegiem rzeki, a potem tuż przy Oceanie.

I oto przede mną główki ujścia rzeki Douro do Oceanu.

Szłam szczęśliwa, z bryzą oceaniczną na twarzy i radością w sercu!

I pierwsze spotkania w Drodze. Veronika z Niemiec oraz Weronika i Kasia z Polski. Dla każdej z nich to było pierwsze Camino. Wypytywały mnie więc o życie na Camino, a ja z przyjemnością odpowiadałam.

Nocleg w pierwszym albergue municypalnym w Labruge (10 euro) budził trochę moje obawy. W celu zredukowania ciężaru plecaka nie brałam swojego śpiwora, tylko bawełniany wkład do śpiwora, licząc na koc w albergue, gdyby w nocy było zimno. Obawy te były zupełnie niepotrzebne. Prawie zawsze wystarczał wkład, a gdy czasem potrzebny był koc, to otrzymywałam go bez trudu i to całkiem czystyyes

W Vila do Conde przeżyłam piękne spotkanie. Gdy piłam kawę w małej kafejce, jeden z mieszkańców zapłacił za nią i dał mi obrazek i medalik Matki Boskiej Fatimskiej – żeby opiekowała się mną w Drodze. Takie małe cudaangel na Camino!

Albergue municypalne w Vila do Conde (10 euro).

W albergue poznałam pielgrzymów z RPA: Tarinę i jej 80-letniego tatę. Potem, podobnie jak z Veroniką, czasami razem wędrowaliśmy lub spotykaliśmy się w kolejnych albergue.


Dodaj komentarz »

Tamara Frączkowska :: 04.04.2023 15:51
Porto zachwyca!

Do Porto przyleciałam 14 września 2022, z ok. 2 - godzinnym opóźnieniem, ale to i tak nie zmieniło faktu, że kilka godzin musiałam poczekać na lotnisku, aby wsiąść do pierwszej kolejki metra. Warunki do czekania całkiem przyzwoite – szczególnie na hali odlotów.

Swoje spotkanie z Portugalią zaczęłam od dwudniowego zwiedzania Porto i w tym czasie byłam prawdziwą turystką czyli spałam w jednoosobowym pokojuyes w przyjemnym, niedużym hoteliku Guest House Porto Clerigus, w którym w cenę pokoju wliczone było smaczne śniadanie. Hotelik położony jest w małej uliczce w centrum zabytkowego Porto. Chociaż podczas mojego pobytu w Porto pogoda była dość zmienna (od czasu do czasu popadywało) to miasto zachwyciło mnie.

Średniowieczna Catedral Se do Porto, pełen azulejos dworzec kolejowy Sao Bento, powalający bogactwem kościół Sao Francisco, ikona Porto Ponte Luis I, Torre dos Clerigos z zachwycającym widokiem na Porto – tak to piękne miejsca i zapadły mi głęboko w pamięć.

Jednak najwspanialsze chwile spędziłam w miejscach mniej oczywistych, ale tworzących specyficzny charakter tego niezwykłego miasta. „Zagubienie się” na wąziutkich uliczkach, stromo zbiegających do rzeki Douro.

Wyłuskiwanie miejsc pięknych swoją „codziennością”.

Urokliwa księgarnia Livralia Lello – przypominająca o Harrym Potterze, polskim Nobliście i o… Drodze św. Jakuba.

Kieliszek porto wieczorową porą, w kafejce z widokiem na rzekę Douro i Ponte Luis I.

Tak, tak właśnie przede wszystkim zapamiętam Porto, jako mozaikę niezwykłych widoków, zakątków i przeżyć. Porto jest zachwycające ale, gdy w parku Jardim da Cordoaria zobaczyłam żółte strzałki, namalowane, ot tak po prostu, farbą na drzewie, serce i nogi już rwały się na Camino!


Dodaj komentarz »